Rower kupiony. Długi weekend, nadarzyła się w końcu okazja do przetestowania sprzętu. Początkowo celem miały być Dolinki Podkrakowskie, padło w końcu na Tyniec i gdzie oczy dalej poniosą, a to głównie z zaspania. 16. na pobudkę to stanowczo za późno, żeby spróbować zorganizować dalszy wypad.
Ścieżkę rowerową mam tuż po wyjściu z domu, wsiadam i pędzę żeby jak najszybciej wyjechać z Krakowa. Na rowerze siedzę po 12-letniej przerwie. Chyba mi się śpieszyło, 42km/h pokazało Endomondo przy wyjeździe z Krakowa 🙂 Mimo brzydkiej pogody rowerzystów, biegaczy i innej maści ludzi „ruszających się” nie brakowało.
Do Tyńca zajeżdżam w 20 min. Postanowiłem drogę kontynuować po lewobrzeżnej stronie Wisły, a w drodze powrotnej spróbuję się przebić na drugą stronę.
Jadę wzdłuż brzegu, co 50m w zaroślach stoi samochód, a przy nim wędkarz, wędkarze, wędkarz z całą rodzinką.
Tradycji musi stać się zadość – zagaduję, rybki biorą? -Biorą, biorą, zapraszamy na kawałeczek. Umęczony jazdą po zaroślach, mimo gromadki rozwrzeszczonych (chyba tą nudą wędkarska) małych diabełków, dosiadam się do grilla na chwilę i kosztuję rybki. Miód w ustach i muł też.
W drogę.
Jadę dalej, nie wiem gdzie dojadę, natomiast w zamierzeniu mam nie stracić z pola widzenia Wisły i poszukać przeprawy na drugą stronę. Z wału widzę kolejną wioskę Ściejowice i jest przeprawa promowa na drugą stronę. Wszystko pięknie tylko ja bez kasy, a tu opłata. No nic pytam Pana ze świńskimi oczkami czy przerzuci mnie za friko na drugą stronę. Jest zgoda, ale tylko do połowy rzeki i wodowanie. Pomoc i gościnność krakowska nawet kawałek za Krakowem 😀
Kierunek Jeziorzany i jeziorka (powstałe ze starorzecza).
Odbijam pozwiedzać wioskę. Kółeczko, może dwa (bo i tak nie wiem gdzie jestem) i powrót z szukaniem Wisły, aby doprowadziła mnie na właściwy kierunek 🙂
Trochę jazdy po bezdrożach i oczom ukazuje się znów Tyniec 🙂
Wywalam się na trawę, 15min leżenia na zebranie sił i szybki powrót do domu 🙂