Skip to main content

Wszystkich Świętych. Pora na drogę do domu rodzinnego. Wyjeżdżam z Krakowa jak zawsze późną nocą, aby ominąć korki, obmyślając już plan, kiedy odwiedzić groby, przy tym nie robiąc tego w Ten Dzień. Bo ten dzień z świętości stracił już wszystko na korzyść dnia rewii mody, dnia bycia lepszym, a przede wszystkim droższym od sąsiada. Wszyscy wielkim potokiem spływają do miast, gdzie są najbliżsi, wypełniając knajpy po brzegi. Dzień Wszystkich Świętych. Rytuał w postaci kulturalnej jazdy po pustej drodze, spotkania w knajpie, wypicia zdrowia za wszystkich świętych, kontemplowaniu o zmarłych, odwiedzeniu na grobie, a później kulturalnego powrotu… A. Jedzenie, tona jedzenia, z każdego mieszkania coraz to lepsze zapachy, przecież jest co świętować – wolne!. Na grobie już wszystko przygotowane, wypucowane, wyszorowane, przecież po całym roku jest co robić. Kredyt z tej okazji już wzięty, przecież nie można mieć mniejszego kwiatka czy znicza u siebie. Wkłada się mnóstwo pracy, komponując choreografie na płycie grobowej tak, aby było z przepychem. Tak, teraz można odpocząć i czekać na nadejście Tego Dnia, najlepiej przy wódce albo piwie. To sprzyja pamięci o zmarłych.

Na cmentarz idę dzień wcześniej, odcinam się od tego wszystkiego. Po zmroku w świetle zniczy jest jakoś nadnaturalnie. Cisza, spokój, nikogo już nie ma na cmentarzu. Jest odpowiednia chwila.

Następnego dnia gdy potok samochodów wlewał się pod cmentarz skutecznie korkując wszystkie uliczki dojazdowe, ja pojechałem w przeciwną stronę. Zabieram koleżankę po drodze i jedziemy w dzicz naszego Beskidu :). Kierunek – Kąty i punkt widokowy na Grzywackiej Górze. Jesteśmy na miejscu już po 10. Dzień krótki, trzeba być wcześniej. Zostawiamy samochód przy jedynym sklepie we wsi i ruszamy pod górę.

Wieżę dość łatwo odnaleźć, wystarczy kierować się do góry i od połowy zbocza już widać jej zarys. Na wieżę wchodzimy po około 30 minutach spaceru. Wiatr wieje tu tak bardzo, że wieża wysokości około 10 metrów odchyla się od pionu o prawie metr. Z góry widok jest niesamowity. Mimo wyraźnie odczuwalnych przechyłów, postanawiamy tu chwilę zostać, ledwo utrzymując równowagę. Wieża zapewnia widok 360 stopni na całą okolicę.

Nieopodal dostrzegamy małą kapliczkę w polu. Nie wiadomo którędy zaczynają dojeżdżać tam samochody. Robi się tłoczno, postanawiamy iść dalej. W planach mieliśmy poruszać się żółtym szlakiem, jednak, ku naszemu zaskoczeniu kieruje on z powrotem do wsi. Odbijamy więc w lewo, odnajdując szeroką ścieżkę prowadzącą w głąb lasu. Będziemy nią maszerować. Jest to strzał w dziesiątkę, z każdym krokiem robi się coraz bardziej dziko i ładnie.

Ścieżką tą podążamy cały czas. Prowadzi szczytem, po prawej stronie prawdopodobnie w jakiejś odległości jest droga do Myscowej. Tego nie wiemy, idziemy bez mapy na wyczucie.

Po kilku godzinach spaceru postanawiamy odbić w prawo i poszukać drogi na dół. Za niecałe 2 godziny zrobi się ciemno, musimy odnaleźć drogę powrotną do samochodu. Drogi nie ma, ale jest w dół. Pamiętamy, że przez Kąty przepływa potok, a więc jeśli go odnajdziemy to doprowadzi nas do wioski. Jeśli będzie potok, możliwe, że będzie też jakaś droga. Schodzimy w dół przez pola na których pasą się owce, krowy i wszelakie bydło.

Po chwili naszym oczom ukazują się nieliczne zabudowania. Jest też droga szutrowa. Uda nam się na pewno wrócić przed zmrokiem. Podążamy dalej przechodząc kilkukrotnie z lewej strony rzeczki na prawą przez prowizoryczną kładkę. Samochody, i tylko te o wyższym zawieszeniu muszą pokonywać rzekę po betonach. Mimo drogi i zabudowań czuć klimat dziczy. Tutaj czas zatrzymał się 100 lat temu, jedynie elewacje budynków i zaparkowane samochody zdradzają „nowoczesność”. Po około godzinie marszu docieramy do samochodu. Naszą uwagę przykuwają jeszcze ciekawe ogłoszenia 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
alascan
alascan
12 lat temu

na wieży piździło konkretnie, ale ogólnie aż się chciało paść krowy 🙂